• Home
  • Niespójna linia orzecznictwa

Niespójna linia orzecznictwa

17 stycznia 2013 prof. Justyn Piskorski Media 2 min

Z powodu emocjonalnych wypowiedzi sędziego Igora Tulei do opinii publicznej nie przedostały się informacje o skazaniu doktora G. i przyczynach jego skazania

Paulina Gajkowska: Kierownictwo sądu okręgowego zdecydowało, że nie podejmie żadnych kroków w celu wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego Igora Tulei.
dr Justyn Piskorski: Jest coś, co w tej całej sprawie mnie cieszy. Otóż przełamano zasadę, nie wiadomo skąd zaczerpniętą  niekomentowania wyroków  Uważam, że pan sędzia Igor Tuleya – mówiąc ironicznie – strzeli! w stopę wszystkim sędziom, ponieważ w wyniku przytoczenia przez niego najważniejszych powodów wyroku i dyskusji, jaka się wokół mego toczy, otrzymujemy prawo do szerokiego i publicznego komentowania wyroków sądowych. Jeśli pan sędzia może wielokrotnie komentować wyrok, który wydał, to wszyscy obywatele – w tym także politycy czy dziennikarze – również mają prawo dyskutować na jego temat, a nawet z nim polemizować. Być może więc z tego całego zamieszania wyniknie jakiś pozytywny skutek. W konfrontacji orzeczenia z czynem możemy bowiem kształtować indywidualne i społeczne poczucie sprawiedliwości.

 

Pytanie, czy sędzia – a więc urzęd­nik państwowy – ma prawo upo­lityczniać treść wyroku poprzez formułowanie uzasadnienia pod tezę. Taki zarzut również pojawił się wobec sędziego Igora Tulei.
– Nie chcę komentować treści indywidualnych wypowiedzi, jakie padły w tej sprawie. Jestem jednak przekonany, że miejscem prze­widzianym dla formułowania ocen przez sędziów jest wyrok, który wydają. A dochodzenie do wy­dania wyroku jest ściśle sforma­lizowane. Pytanie, czy sędzia ma prawo w ogóle komentować włas­ny wyrok. W tym konkretnym przypadku nie mieliśmy do czy­nienia z komentarzem ani nau­kowym, ani prawnym. Sędziowie powinni być bezstronni i nieza­wiśli. W wielu tradycjach praw­nych postrzeganie sędziów jest dużo swobodniejsze niż w Polsce i mogą oni wypowiadać się w sprawach politycznych i prawnych. W polskich warunkach jest to za­wód, który nie daje specjalnych możliwości do uprawiania życia publicznego czy publicystycznego. Nawet na publikacje naukowe sędziowie muszą uzyskiwać zgodę przełożonych. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że do opi­nii publicznej w zasadzie nie przedostała się informacja o ska­zanym w tym procesie i przyczy­nach skazania.

Czy wobec tego słowa o „nocnych przesłuchaniach, które nasuwają skojarzenia ze stalinizmem”, były nie tylko niestosowne, ale kwali­fikują się do zdecydowanej reakcji przełożonych sędziego orzekają­cego w sprawie Mirosława G.?
– Ujmę to w następujący sposób: to nie było postępowanie prze­ciwko prokuratorom, śledczym ani policjantom. To było postę­powanie przeciwko oskarżonemu o korupcję lekarzowi. Jeżeli do mediów nie przedostają się niemal w ogóle informacje dotyczące przyczyn skazania oskarżonego, w całe postępowanie wkrada się fałsz, który widziałbym w per­spektywie czysto antropologicznej. Mamy zakłóconą percepcję całej sprawy. Oskarżony został lekarz za konkretne czyny, a do naszej informacji przedostaje się ocena (nie do końca jasna i nacechowana bardzo emocjonalnie) działań po­licjantów czy ogólnie służb pro­wadzących śledztwo w sprawie wówczas jeszcze podejrzanego o czyny korupcyjne. Jeśli do pracy tych służb pojawiłyby się w trakcie procesu jakieś zastrzeżenia czy nawet konkretne zarzuty, to prze­cież sędzia ma możliwość odnie­sienia się do nich na gruncie praw­nym, składając np. wnioski do or­ganów ścigania w sprawie prze­kroczenia uprawnień. To byłaby merytoryczna ocena postępowania służb, które sędziemu kojarzy się z metodami z lat głębokiego sta­linizmu. A to musi budzić cieka­wość, czy w sprawie skierowanej merytorycznie przeciw funkcjo­nariuszom sąd rozpatrujący ich ewentualne nadużycia użyłby rów­nież takiego określenia. Szczerze w to wątpię. Oceny sędziego nie dotyczyły meritum sprawy. Nie znajduję przyczyn, dla których to praca CBA stała się przyczyną dyskusji medialnej, a nie sprawa korupcji wśród lekarzy. Wydźwięk sprawy jest taki, że za chwilę nikt nie będzie pamiętał o tym, że oskarżony lekarz okazał się win­nym zarzucanych mu czynów. Wy­daje mi się, że wewnątrzśrodowi­skowej dyskusji prawników wy­maga rozumienie dyrektywy „kształtowania świadomości praw­nej społeczeństwa” w orzecznic­twie sądowym (art. 53 par. 1 kk). Nie dostrzegam w jej stosowaniu, w świetle ostatnich orzeczeń, ani spójności, ani równowagi.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik.