Szczyt klimatyczny w Warszawie to znakomita okazja do tego, aby Europa Zachodnia obudziła się wreszcie ze swojej fiksacji na temat wzrostu temperatury wywołanego przez człowieka – tego już mało kto słucha – i zaczęła myśleć o bezrobociu wśród młodych i przegrywanej konkurencji z innymi globalnymi graczami.
Dzieje się tak bardzo często w związku z błędną polityką energetyczno-klimatyczną i związanymi z nią kosztami. W tym kontekście wydawanie 100 mln zł, o których pisze Michał Olszewski, istotnie nie ma sensu. Ma za to sens odbycie za te 100 mln realnej, nie ideologicznej dyskusji na temat przyszłości gospodarki, kryzysu ekonomicznego i sposobów wyjścia z niego, również za sprawą surowców oraz przemysłu. Dyskusja przekonanych nad „szczegółami” globalnego porozumienia przypomina zaklinanie deszczu. Co trzeba zatem zrobić?
Po pierwsze, przemysł energochłonny i surowcowy Europy powinien podnieść głowę i powiedzieć: „nie idźmy tą drogą”, „nie chcemy powtórki z Detroit w Europie”. Amerykański przykład sukcesu surowcowego ostatnich lat (choćby eksploatacja łupków) to wzór do naśladowania dla Europy, a nie hekatomba ekologiczna. Można produkować energię konwencjonalną w sposób zrównoważony z korzyścią dla obywateli. Tania energia tworzy miejsca pracy, a przemysł energochłonny może i powinien się rozwijać także w krajach wysoko uprzemysłowionych.
W Europie, podobnie jak w Ameryce Północnej, możliwa winna być dalsza eksploatacja surowców, w tym gazu łupkowego. Trzeba tylko nie przeszkadzać, lecz monitorować rozwój sytuacji i interweniować dopiero wtedy, kiedy okaże się to konieczne. Tworzenie restrykcyjnych regulacji wyprzedzających nie znajduje wielkiego uzasadnienia.
Po drugie, należy postulować eliminowanie dopłat i subsydiów oraz systemów sztucznie dociążających określone technologie (np. węglowe). Wsparcia można i trzeba udzielać, lecz tylko w celu rozwoju technologii, na pewien okres, a nie w nieskończoność. To granda, że pomoc publiczna dla energetyki odnawialnej jest oczywista (zielone certyfikaty, systemy feed-in), a energetyka konwencjonalna jest w tym kontekście dyskryminowana. Należy pozwolić na konkurencję źródeł bez uprzywilejowania i dyskryminowania.
Dodatkowo, wspierając określone technologie, należy analizować, co z takiego wsparcia wynika dla ogółu obywateli. Powinno to być zdecydowanie coś więcej aniżeli proste wykonanie obowiązku produkcji określonego odsetka energii odnawialnej w miksie energetycznym. Tym dodatkowym efektem mogłoby być np. szybsze rozwiązanie problemu śmieci poprzez wsparcie inwestycji związanych z zagospodarowywaniem odpadów (na wzór Szwecji), dbałość o przyrost miejsc pracy w Europie, a nie ucieczkę miejsc pracy do innych państw poza UE.
Po trzecie, innowacje. Kto powiedział, że przemysły energochłonne, surowcowe czy energetyka konwencjonalna nie mogą być innowacyjne. Mogą i będą, jeśli pozwoli się im normalnie rozwijać. Bez stymulowania globalnym zagrożeniem, presją na niepewne inwestycje (przechwytywanie i przechowywanie węgla – CCS ), sztucznym programowaniem bezemisyjnej gospodarki, promocją transgranicznych gazociągów CO2.
Nie przystępując do protokołu z Kioto, rząd USA utworzył specjalną agencję badawczą ds. energii ARPA-E. Agencja ta przyznaje granty badawcze naukowcom starającym się wynaleźć m.in. ekonomiczne sposoby zagospodarowania CO2 (carbon capture utilization – CCU), efektywne sposoby magazynowania energii. To wydaje się bardziej racjonalne aniżeli transfer środków na zakup zamortyzowanych wiatraków w sąsiednim kraju czy paneli słonecznych w Azji. Fałszywa jest teza, że istnieje znak równości pomiędzy energetyką innowacyjną a odnawialną i rozproszoną.
Zamiast prognozować zadymy, antycypować rozwój wydarzeń 11 listopada 2013 r. czy wyśmiewać posłów opozycji, należałoby oczekiwać poważniejszych głosów w dyskusji.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Energia nie tylko zielona
Szczyt klimatyczny w Warszawie to znakomita okazja do tego, aby Europa Zachodnia obudziła się wreszcie ze swojej fiksacji na temat wzrostu temperatury wywołanego przez człowieka – tego już mało kto słucha – i zaczęła myśleć o bezrobociu wśród młodych i przegrywanej konkurencji z innymi globalnymi graczami.
Dzieje się tak bardzo często w związku z błędną polityką energetyczno-klimatyczną i związanymi z nią kosztami. W tym kontekście wydawanie 100 mln zł, o których pisze Michał Olszewski, istotnie nie ma sensu. Ma za to sens odbycie za te 100 mln realnej, nie ideologicznej dyskusji na temat przyszłości gospodarki, kryzysu ekonomicznego i sposobów wyjścia z niego, również za sprawą surowców oraz przemysłu. Dyskusja przekonanych nad „szczegółami” globalnego porozumienia przypomina zaklinanie deszczu. Co trzeba zatem zrobić?
Po pierwsze, przemysł energochłonny i surowcowy Europy powinien podnieść głowę i powiedzieć: „nie idźmy tą drogą”, „nie chcemy powtórki z Detroit w Europie”. Amerykański przykład sukcesu surowcowego ostatnich lat (choćby eksploatacja łupków) to wzór do naśladowania dla Europy, a nie hekatomba ekologiczna. Można produkować energię konwencjonalną w sposób zrównoważony z korzyścią dla obywateli. Tania energia tworzy miejsca pracy, a przemysł energochłonny może i powinien się rozwijać także w krajach wysoko uprzemysłowionych.
W Europie, podobnie jak w Ameryce Północnej, możliwa winna być dalsza eksploatacja surowców, w tym gazu łupkowego. Trzeba tylko nie przeszkadzać, lecz monitorować rozwój sytuacji i interweniować dopiero wtedy, kiedy okaże się to konieczne. Tworzenie restrykcyjnych regulacji wyprzedzających nie znajduje wielkiego uzasadnienia.
Po drugie, należy postulować eliminowanie dopłat i subsydiów oraz systemów sztucznie dociążających określone technologie (np. węglowe). Wsparcia można i trzeba udzielać, lecz tylko w celu rozwoju technologii, na pewien okres, a nie w nieskończoność. To granda, że pomoc publiczna dla energetyki odnawialnej jest oczywista (zielone certyfikaty, systemy feed-in), a energetyka konwencjonalna jest w tym kontekście dyskryminowana. Należy pozwolić na konkurencję źródeł bez uprzywilejowania i dyskryminowania.
Dodatkowo, wspierając określone technologie, należy analizować, co z takiego wsparcia wynika dla ogółu obywateli. Powinno to być zdecydowanie coś więcej aniżeli proste wykonanie obowiązku produkcji określonego odsetka energii odnawialnej w miksie energetycznym. Tym dodatkowym efektem mogłoby być np. szybsze rozwiązanie problemu śmieci poprzez wsparcie inwestycji związanych z zagospodarowywaniem odpadów (na wzór Szwecji), dbałość o przyrost miejsc pracy w Europie, a nie ucieczkę miejsc pracy do innych państw poza UE.
Po trzecie, innowacje. Kto powiedział, że przemysły energochłonne, surowcowe czy energetyka konwencjonalna nie mogą być innowacyjne. Mogą i będą, jeśli pozwoli się im normalnie rozwijać. Bez stymulowania globalnym zagrożeniem, presją na niepewne inwestycje (przechwytywanie i przechowywanie węgla – CCS ), sztucznym programowaniem bezemisyjnej gospodarki, promocją transgranicznych gazociągów CO2.
Nie przystępując do protokołu z Kioto, rząd USA utworzył specjalną agencję badawczą ds. energii ARPA-E. Agencja ta przyznaje granty badawcze naukowcom starającym się wynaleźć m.in. ekonomiczne sposoby zagospodarowania CO2 (carbon capture utilization – CCU), efektywne sposoby magazynowania energii. To wydaje się bardziej racjonalne aniżeli transfer środków na zakup zamortyzowanych wiatraków w sąsiednim kraju czy paneli słonecznych w Azji. Fałszywa jest teza, że istnieje znak równości pomiędzy energetyką innowacyjną a odnawialną i rozproszoną.
Zamiast prognozować zadymy, antycypować rozwój wydarzeń 11 listopada 2013 r. czy wyśmiewać posłów opozycji, należałoby oczekiwać poważniejszych głosów w dyskusji.
Źródło: Wyborcza.biz. Czytaj dalej…
Autor
Tomasz Chmal
Były ekspert w dziedzinie Energetyka