Zdaniem eksperta z Instytutu Sobieskiego decyzja Komisji Europejskiej o zmniejszeniu dotacji do projektu zakupu kolejowego taboru pasażerskiego do obsługi połączeń dalekobieżnych PKP Intercity, potwierdza niewłaściwe wykorzystywanie środków unijnych. – Pomysł dofinansowania z funduszy unijnych Pendolino od początku był nietrafiony – uważa dr Michał Beim.
To, że dofinansowanie będzie mniejsze, wiadomo było już od kilku tygodni. Przypomnijmy, że początkowo Komisja Europejska potwierdziła ok. 22 proc. wkład finansowy z Funduszu Spójności dla projektu wartego 400 mln euro. We wrześniu jednak zmieniła zdanie korygując wysokość kwoty kwalifikowanej do 340 mln euro. Tym samym dofinansowanie zmniejszyło się o niespełna 14 mln euro. W konsekwencji zamiast 88 mln euro PKP Intercity otrzyma z unijnej kasy 74 mln euro. Różnicę pokryją środki pozyskane z kredytu uzyskanego w Europejskim Banku Inwestycyjnym.
Jednak w opinii Michała Beima nie to stanowi istotę sprawy. – Mniejsza kwota bazowa, do której PKP Intercity ma otrzymać dofinansowanie, to konsekwencja błędów popełnionych przez zarząd spółki. Ale podstawowym błędem był sam pomysł rządu, aby finansować Pendolino ze środków unijnych – podkreśla specjalista.
Nieracjonalne, według eksperta, było ubieganie się o dofinansowanie z UE do połączeń, które ze swojej natury są rentowne. – Segment przewozów kolejowych, jakim są połączenia dalekobieżne, realizowane taborem dla kolei dużych prędkości, jest na całym świecie bardzo lukratywny – podkreśla członek Instytutu Sobieskiego.
Przykładem jest rynek włoski, gdzie NTV jako pierwsza prywatna firma w krajach Unii Europejskiej z powodzeniem zaczęła świadczyć pasażerskie usługi kolejowe pociągami dużych prędkości, ale nie tylko. Sieć połączeń rozwija Eurostar, przewoźnik obsługujący superszybką trasę pomiędzy Londynem, Paryżem i Brukselą. Swoją szansę zauważyło też Deutsche Bahn, które również oferuje usługę przewozową w tunelu pod kanałem La Manche. Z kolei francuski SNCF planuje skierować pociągi TGV na niemiecką sieć KDP. Natomiast, w Czechach, na trasach umożliwiających kursowanie z prędkością 200 km/h, z Ceskimi drahami konkurują prywatne spółki: Leo Expres i RegioJet.
– To generalnie pokazuje, że jest tobardzo atrakcyjny segment rynku kolejowego, który przynosi przewoźnikom zysk – mówi dr Michał Beim. – W związku z tym, założenie, że z pieniędzy unijnego podatnika, PKP Intercity sfinansuje dochodowe połączenia obsługiwane przez Pendolino, było absurdalne od samego początku.
– Moim zdaniem, winę za to ponosi Andrzej Massel, ówczesny wiceminister ds. kolejnictwa, który, jak sądzę, nie wiedząc o tym, dążył do wsparcia narodowego przewoźnika środkami z UE. Tymczasem, pieniądze te należałoby przeznaczyć na dokapitalizowanie przewozów regionalnych – uważa ekspert z Instytutu Sobieskiego. – To było oczywiste, że Komisja Europejska będzie dążyć do jak najmniejszego dofinansowania projektu Pendolino – dodaje.
Należy przypomnieć, że pierwotnie PKP Intercity ubiegało się o sfinansowanie z ogólnopolskich funduszy 50 proc. wartości całego przedsięwzięcia. Następnie stwierdzono, że środki będą pochodzić z programów regionalnych, które miały pokryć jedną czwartą kosztów inwestycji. Ostatecznie PKP Intercity otrzyma 22 proc. kwoty kwalifikowanej.
– Zmieniono też siatkę połączeń, która nie uwzględnia wielu miast o znaczeniu regionalnym. Na trasie Pendolino są, co prawda, takie miejscowości, jak Częstochowa, Lubliniec, Sosnowiec, Włoszczowa, Tczew, Malbork, Iława, ale wiele innych wycięto, np. Bielsko-Białą – wymienia Michał Beim.
To może skutkować kolejnymi konsekwencjami, gdyż, jak wynika z treści decyzji o przyznaniu dofinansowania przez KE, do której dotarł portal BizTok.pl, Pendolino będzie kursować na trasie z Warszawy do Bielska-Białej. O tej sprawie mówi się od dłuższego czasu, choć nadal nie są remontowane tory do tego miasta.
– Z pewnością, jeśli znajdą się kolejne odstępstwa od umowy PKP Intercity z Unią Europejską, to należy liczyć się z tym, że przewoźnik otrzyma jeszcze mniejszą dotację – zaznacza ekspert Instytutu Sobieskiego.
Jego zdaniem, uwzględniając powyższe problemy, zdecydowanie większą korzyść przyniosłoby przeznaczenie unijnych euro na stworzenie państwowej spółki, która udostępniałaby tabor – wyłoniony na zasadzie przetargu – przewoźnikom regionalnym (prywatnym, samorządowym itp.).
– Wówczas, dofinansowanie byłoby wyższe, a KE nie miałaby tylu zastrzeżeń – uważa dr Michał Beim. – Tymczasem, gdy chcemy dofinansować intratny segment rynku, to postawa Komisji nie może dziwić, ponieważ zgodnie z unijną filozofią, interwencja publiczna powinna dotyczyć tylko tych sektorów, które nie radzą sobie na wolnym rynku.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Finansowanie Pendolino z UE od początku było absurdalne
Zdaniem eksperta z Instytutu Sobieskiego decyzja Komisji Europejskiej o zmniejszeniu dotacji do projektu zakupu kolejowego taboru pasażerskiego do obsługi połączeń dalekobieżnych PKP Intercity, potwierdza niewłaściwe wykorzystywanie środków unijnych. – Pomysł dofinansowania z funduszy unijnych Pendolino od początku był nietrafiony – uważa dr Michał Beim.
To, że dofinansowanie będzie mniejsze, wiadomo było już od kilku tygodni. Przypomnijmy, że początkowo Komisja Europejska potwierdziła ok. 22 proc. wkład finansowy z Funduszu Spójności dla projektu wartego 400 mln euro. We wrześniu jednak zmieniła zdanie korygując wysokość kwoty kwalifikowanej do 340 mln euro. Tym samym dofinansowanie zmniejszyło się o niespełna 14 mln euro. W konsekwencji zamiast 88 mln euro PKP Intercity otrzyma z unijnej kasy 74 mln euro. Różnicę pokryją środki pozyskane z kredytu uzyskanego w Europejskim Banku Inwestycyjnym.
Jednak w opinii Michała Beima nie to stanowi istotę sprawy. – Mniejsza kwota bazowa, do której PKP Intercity ma otrzymać dofinansowanie, to konsekwencja błędów popełnionych przez zarząd spółki. Ale podstawowym błędem był sam pomysł rządu, aby finansować Pendolino ze środków unijnych – podkreśla specjalista.
Nieracjonalne, według eksperta, było ubieganie się o dofinansowanie z UE do połączeń, które ze swojej natury są rentowne. – Segment przewozów kolejowych, jakim są połączenia dalekobieżne, realizowane taborem dla kolei dużych prędkości, jest na całym świecie bardzo lukratywny – podkreśla członek Instytutu Sobieskiego.
Przykładem jest rynek włoski, gdzie NTV jako pierwsza prywatna firma w krajach Unii Europejskiej z powodzeniem zaczęła świadczyć pasażerskie usługi kolejowe pociągami dużych prędkości, ale nie tylko. Sieć połączeń rozwija Eurostar, przewoźnik obsługujący superszybką trasę pomiędzy Londynem, Paryżem i Brukselą. Swoją szansę zauważyło też Deutsche Bahn, które również oferuje usługę przewozową w tunelu pod kanałem La Manche. Z kolei francuski SNCF planuje skierować pociągi TGV na niemiecką sieć KDP. Natomiast, w Czechach, na trasach umożliwiających kursowanie z prędkością 200 km/h, z Ceskimi drahami konkurują prywatne spółki: Leo Expres i RegioJet.
– To generalnie pokazuje, że jest tobardzo atrakcyjny segment rynku kolejowego, który przynosi przewoźnikom zysk – mówi dr Michał Beim. – W związku z tym, założenie, że z pieniędzy unijnego podatnika, PKP Intercity sfinansuje dochodowe połączenia obsługiwane przez Pendolino, było absurdalne od samego początku.
– Moim zdaniem, winę za to ponosi Andrzej Massel, ówczesny wiceminister ds. kolejnictwa, który, jak sądzę, nie wiedząc o tym, dążył do wsparcia narodowego przewoźnika środkami z UE. Tymczasem, pieniądze te należałoby przeznaczyć na dokapitalizowanie przewozów regionalnych – uważa ekspert z Instytutu Sobieskiego. – To było oczywiste, że Komisja Europejska będzie dążyć do jak najmniejszego dofinansowania projektu Pendolino – dodaje.
Należy przypomnieć, że pierwotnie PKP Intercity ubiegało się o sfinansowanie z ogólnopolskich funduszy 50 proc. wartości całego przedsięwzięcia. Następnie stwierdzono, że środki będą pochodzić z programów regionalnych, które miały pokryć jedną czwartą kosztów inwestycji. Ostatecznie PKP Intercity otrzyma 22 proc. kwoty kwalifikowanej.
– Zmieniono też siatkę połączeń, która nie uwzględnia wielu miast o znaczeniu regionalnym. Na trasie Pendolino są, co prawda, takie miejscowości, jak Częstochowa, Lubliniec, Sosnowiec, Włoszczowa, Tczew, Malbork, Iława, ale wiele innych wycięto, np. Bielsko-Białą – wymienia Michał Beim.
To może skutkować kolejnymi konsekwencjami, gdyż, jak wynika z treści decyzji o przyznaniu dofinansowania przez KE, do której dotarł portal BizTok.pl, Pendolino będzie kursować na trasie z Warszawy do Bielska-Białej. O tej sprawie mówi się od dłuższego czasu, choć nadal nie są remontowane tory do tego miasta.
– Z pewnością, jeśli znajdą się kolejne odstępstwa od umowy PKP Intercity z Unią Europejską, to należy liczyć się z tym, że przewoźnik otrzyma jeszcze mniejszą dotację – zaznacza ekspert Instytutu Sobieskiego.
Jego zdaniem, uwzględniając powyższe problemy, zdecydowanie większą korzyść przyniosłoby przeznaczenie unijnych euro na stworzenie państwowej spółki, która udostępniałaby tabor – wyłoniony na zasadzie przetargu – przewoźnikom regionalnym (prywatnym, samorządowym itp.).
– Wówczas, dofinansowanie byłoby wyższe, a KE nie miałaby tylu zastrzeżeń – uważa dr Michał Beim. – Tymczasem, gdy chcemy dofinansować intratny segment rynku, to postawa Komisji nie może dziwić, ponieważ zgodnie z unijną filozofią, interwencja publiczna powinna dotyczyć tylko tych sektorów, które nie radzą sobie na wolnym rynku.
Źródło: Kurier Kolejowy. Czytaj dalej…
Autor
dr Michał Beim