Głównym celem irańskich prób rakietowych z 28 września 2009 roku było wzmocnienie karty przetargowej Iranu przed kolejną rundą rozmów, która odbyła się 1 października w Genewie.
W negocjacjach wzięli udział stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ i Niemcy (tzw. 5+1) oraz Iran. Ten pokaz siły, z którym mieliśmy do czynienia był ni mniej, ni więcej jak tylko próbą wzmocnienia swojej pozycji negocjacyjnej przez Teheran. Władze Iranu chciały w ten sposób zademonstrować społeczności międzynarodowej, że są w posiadaniu arsenału, który w przyszłości może zostać skutecznie wykorzystany. Czy rzeczywiście może tak się stać, czy Iran zdecyduje się kiedykolwiek użyć swych rakiet w celach ofensywnych?
Mimo nieco wojennej retoryki – w tym słynnej wypowiedzi prezydenta Ahmadineżada, że Izrael powinien zostać wymazany z mapy świata – nie należy się spodziewać ataku na Izrael czy jakiekolwiek inne państwo. Irańscy przywódcy tak naprawdę są realistami i zdają sobie doskonale sprawę z tego, iż jakakolwiek agresja byłaby dla nich „samobójstwem” zarówno w wymiarze militarnym, jak i politycznym oraz gospodarczym. Tak więc w najbliższej przyszłości nie ma ryzyka wojny na Bliskim Wschodzie, a postępowanie Iranu należy traktować wyłącznie w kategoriach demonstracji siły oraz jako próbę umacniania politycznej pozycji w regionie.
Warto zadać sobie pytanie czy w kontekście irańskich prób rakietowych decyzja USA o rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej w dotychczasowej postaci była słuszna? Z punktu widzenia obronności Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii (tak naprawdę system chroniłby wschodnie wybrzeża USA i niektóre państwa Europy Zachodniej) była to decyzja błędna. Już sama perspektywa budowy takiego systemu mogła oddziaływać odstraszająco na Iran. Fatalny był też termin podjęcia decyzji o rezygnacji z tarczy (17 września). Wszak Amerykanie ogłosili swoją decyzję przed rozpoczęciem kolejnych rozmów ze stroną irańską i sami siebie pozbawili ważnego argumentu nacisku. Moim zdaniem administracja prezydenta Obamy mogła cierpliwie poczekać do początku października i kolejnej rundy negocjacji z Iranem. Z punktu widzenia stosunków amerykańsko – rosyjskich, dwa tygodnie nie stanowiłyby różnicy. Nie wspominając o tym, że decyzja o wstrzymaniu programu mogła zostać wykorzystana podczas rozmów jako gest dobrej woli wobec Iranu.
Jaka powinna być reakcja społeczności międzynarodowej na próby rakietowe oraz nieugięte stanowisko władz Iranu w sprawie narodowego programu atomowego? Z pewnością powinna być wyważona i wykluczać użycie siły lub nakładanie kolejnych sankcji. Takie stanowisko podzieliły 1 października zarówno Stany Zjednoczone, jak i Francja. Fareed Zakaria określił taką politykę względem Iranu mianem „zimnego pokoju”. Każda forma grożenia Teheranowi, czy to w sposób wyraźny, czy też dorozumiany, będzie negatywnie wpływała na proces zbliżenia stanowisk. Ponadto, każda wypowiedź zagranicznego polityka skierowana przeciwko Iranowi jest bardzo nagłaśniana przez tamtejsze media i skutkuje syndromem oblężonej twierdzy. A przecież w sytuacji zewnętrznego zagrożenia nawet przeciwnicy irańskiego reżimu będą musieli stanąć po jego stronie.
Nadzieję na pokojowe uregulowanie sporu stanowią stopniowe zmiany wśród irańskiej opinii publicznej oraz znaczne osłabienie pozycji prezydenta Ahmadineżada od czasu czerwcowego kryzysu powyborczego. Według niezależnych danych WorldPublicOpinion.com, ideę posiadania własnej broni atomowej popiera zaledwie 38% Irańczyków. Nawet plany pokojowego wykorzystania energii atomowej popiera tylko około 50% respondentów.
Należy docenić dobrą wolę władz Iranu, które 1 października zadeklarowały chęć kontynuowania rozmów. Promykiem nadziei na przyszłość jest także pozytywna reakcja na przyznanie Barackowi Obamie Pokojowej Nagrody Nobla. Ali Akbar Dżawanfekr, doradca prezydenta Ahmadineżada, wyraził nadzieję, że nagroda pomoże prezydentowi USA „podejmować konkretne działania w celu zerwania z niesprawiedliwością na świecie”. Opinia warta uwagi, jednakże pod jednym warunkiem – niesprawiedliwość na świecie nie powinna być w tym kontekście synonimem braku powszechnego dostępu do wojskowej technologii atomowej. W przeciwnym razie Iran nie może liczyć ani na zmianę stanowiska Stanów Zjednoczonych, ani na przychylność społeczności międzynarodowej.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Iran nie taki groźny jak go malują?
Głównym celem irańskich prób rakietowych z 28 września 2009 roku było wzmocnienie karty przetargowej Iranu przed kolejną rundą rozmów, która odbyła się 1 października w Genewie.
W negocjacjach wzięli udział stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ i Niemcy (tzw. 5+1) oraz Iran. Ten pokaz siły, z którym mieliśmy do czynienia był ni mniej, ni więcej jak tylko próbą wzmocnienia swojej pozycji negocjacyjnej przez Teheran. Władze Iranu chciały w ten sposób zademonstrować społeczności międzynarodowej, że są w posiadaniu arsenału, który w przyszłości może zostać skutecznie wykorzystany. Czy rzeczywiście może tak się stać, czy Iran zdecyduje się kiedykolwiek użyć swych rakiet w celach ofensywnych?
Mimo nieco wojennej retoryki – w tym słynnej wypowiedzi prezydenta Ahmadineżada, że Izrael powinien zostać wymazany z mapy świata – nie należy się spodziewać ataku na Izrael czy jakiekolwiek inne państwo. Irańscy przywódcy tak naprawdę są realistami i zdają sobie doskonale sprawę z tego, iż jakakolwiek agresja byłaby dla nich „samobójstwem” zarówno w wymiarze militarnym, jak i politycznym oraz gospodarczym. Tak więc w najbliższej przyszłości nie ma ryzyka wojny na Bliskim Wschodzie, a postępowanie Iranu należy traktować wyłącznie w kategoriach demonstracji siły oraz jako próbę umacniania politycznej pozycji w regionie.
Warto zadać sobie pytanie czy w kontekście irańskich prób rakietowych decyzja USA o rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej w dotychczasowej postaci była słuszna? Z punktu widzenia obronności Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii (tak naprawdę system chroniłby wschodnie wybrzeża USA i niektóre państwa Europy Zachodniej) była to decyzja błędna. Już sama perspektywa budowy takiego systemu mogła oddziaływać odstraszająco na Iran. Fatalny był też termin podjęcia decyzji o rezygnacji z tarczy (17 września). Wszak Amerykanie ogłosili swoją decyzję przed rozpoczęciem kolejnych rozmów ze stroną irańską i sami siebie pozbawili ważnego argumentu nacisku. Moim zdaniem administracja prezydenta Obamy mogła cierpliwie poczekać do początku października i kolejnej rundy negocjacji z Iranem. Z punktu widzenia stosunków amerykańsko – rosyjskich, dwa tygodnie nie stanowiłyby różnicy. Nie wspominając o tym, że decyzja o wstrzymaniu programu mogła zostać wykorzystana podczas rozmów jako gest dobrej woli wobec Iranu.
Jaka powinna być reakcja społeczności międzynarodowej na próby rakietowe oraz nieugięte stanowisko władz Iranu w sprawie narodowego programu atomowego? Z pewnością powinna być wyważona i wykluczać użycie siły lub nakładanie kolejnych sankcji. Takie stanowisko podzieliły 1 października zarówno Stany Zjednoczone, jak i Francja. Fareed Zakaria określił taką politykę względem Iranu mianem „zimnego pokoju”. Każda forma grożenia Teheranowi, czy to w sposób wyraźny, czy też dorozumiany, będzie negatywnie wpływała na proces zbliżenia stanowisk. Ponadto, każda wypowiedź zagranicznego polityka skierowana przeciwko Iranowi jest bardzo nagłaśniana przez tamtejsze media i skutkuje syndromem oblężonej twierdzy. A przecież w sytuacji zewnętrznego zagrożenia nawet przeciwnicy irańskiego reżimu będą musieli stanąć po jego stronie.
Nadzieję na pokojowe uregulowanie sporu stanowią stopniowe zmiany wśród irańskiej opinii publicznej oraz znaczne osłabienie pozycji prezydenta Ahmadineżada od czasu czerwcowego kryzysu powyborczego. Według niezależnych danych WorldPublicOpinion.com, ideę posiadania własnej broni atomowej popiera zaledwie 38% Irańczyków. Nawet plany pokojowego wykorzystania energii atomowej popiera tylko około 50% respondentów.
Należy docenić dobrą wolę władz Iranu, które 1 października zadeklarowały chęć kontynuowania rozmów. Promykiem nadziei na przyszłość jest także pozytywna reakcja na przyznanie Barackowi Obamie Pokojowej Nagrody Nobla. Ali Akbar Dżawanfekr, doradca prezydenta Ahmadineżada, wyraził nadzieję, że nagroda pomoże prezydentowi USA „podejmować konkretne działania w celu zerwania z niesprawiedliwością na świecie”. Opinia warta uwagi, jednakże pod jednym warunkiem – niesprawiedliwość na świecie nie powinna być w tym kontekście synonimem braku powszechnego dostępu do wojskowej technologii atomowej. W przeciwnym razie Iran nie może liczyć ani na zmianę stanowiska Stanów Zjednoczonych, ani na przychylność społeczności międzynarodowej.
Autor
dr Przemysław Osiewicz