Wyjście Zjednoczonego Królestwa z UE stało się strategiczną okazją dla elit francuskich do forsowania własnej wizji integracji europejskiej. Dodatkowym sygnałem do ofensywy politycznej jest słabość Niemiec, które borykają się z problemami na własnym podwórku. Kolejne trudności zdają się wręcz pobudzać Emmanuela Macrona do coraz bardziej niekonwencjonalnych działań. Jego metoda przypomina jako żywo sposób postępowania Donalda Trumpa. Podejmuje jednostronne działania, nie liczy się z sojusznikami, łamie procedury i obyczaje, wreszcie stawia interesy własnego kraju na pierwszym miejscu. Macron stara się pobudzić Unię do zmian. Niemniej jego niestandardowe działania – zamiast uzdrowić UE – mogą przyczynić się do kolejnych problemów.
Macron niejednokrotnie
powołuje się na interesy europejskie. Starał się je też promować w Szanghaju,
kiedy to w trakcie rozmowy z przewodniczącym Xi Jinpingiem finalizowano umowę
między UE a ChRL o ochronie własności znaków towarowych około stu europejskich
produktów spożywczych. Spośród nich największa część przypadła na towary
francuskie. Wielu komentatorów zwracało uwagę, że prezydent Francji nie ma
żadnego formalnego mandatu do reprezentowania UE w tych rozmowach. Macron
uzgodnił też z chińskim przywódcą, że administracja tego państwa oraz Agencja
Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego zgodzą się na udzielenie
odpowiednich certyfikatów, które pozwolą włosko-francuskiej spółce ATR
eksportować samoloty na rynek chiński. Nie tylko łamie to unijne procedury, ale
pokazuje rosnące ambicje Macrona do sterowania administracją unijną. Nowy skład
Komisji Europejskiej jest odbierany za sukces Paryża. Wielu ekspertów uznało, że
wzmocni to wpływ tej stolicy na biurokratów brukselskich. Niemniej wizyta w
Szanghaju dowodzi, że francuskiemu prezydentowi nie wystarcza rola kierującego Unią
z tylnego siedzenia i jest gotów do przejęcia samej kierownicy.
Latem tego roku stwierdził w
trakcie spotkania z Władimirem Putinem, że Unia powinna przezwyciężyć
„nieporozumienia” z Rosją, która jest przecież „głęboko Europejska” i szukać
nowego ładu sięgającego od Lizbony do Władywostoku. Wywołało to pytanie w wielu
stolicach: kto dał Francuzowi mandat do negocjowania nowej architektury
strategicznej w Europie? Jeszcze większe zamieszanie wywołał jego wywiad, w
którym uznał, że NATO doświadcza „śmierci mózgowej”. Powątpiewał też, czy nadal
obowiązują zobowiązania sojusznicze paktu północnoatlantyckiego. Wśród oburzonych
wobec tych wypowiedzi byli m.in. politycy niemieccy. Angela Merkel odcięła się
od tych stwierdzeń. Jej protegowana do fotela kanclerskiego Annegret Kramp-Karrenbauer uznała, że
jest to przejaw dążeń Paryża do autonomii strategicznej wobec USA i próba
zastąpienia NATO przez unijną politykę obrony. Macron celuje też w
jednostronnych decyzjach, które blokują możliwości konsensusu w ramach
wszystkich państw. Przykładem może być jego blokada dla rozpoczęcia negocjacji
akcesyjnych UE z Północną Macedonią i Albanią.
Metoda Macrona opiera się na
przypisywaniu sobie proeuropejskich intencji i odmawiania ich oponentom.
Jednocześnie polega na izolowaniu przeciwników. W przypadku Polski, która w
wielu sprawach ma odmienne podejście do integracji, wykorzystywane są zarzuty
dotyczące autorytarnych rządów i łamania praworządności. Dodatkowo Macron
osłabia spójność Europy Środkowej starając się w miarę możliwości pozyskać
niektóre państwa tego regionu dla swojej polityki. Tak było w czasie jego tournée
z 2017 roku, kiedy promował dyrektywę o pracownikach delegowanych.
Wyjątkowość francuskiego
prezydenta polega nie tylko na metodzie działania. Dużo ważniejsza jest zmiana
strategiczna, którą pragnie zaaplikować Europie. Celem jest oddalenie Unii od
Stanów Zjednoczonych i jednocześnie zbliżenie z Moskwą. Warunkiem dla tej
zasadniczej zmiany jest ułożenie relacji między Ukrainą i Federacją Rosyjską.
Choć zawarcie pokoju na wschodniej flance UE jest ze wszech miar pożądane, to
zapewne odbywać się to będzie w dużym stopniu na warunkach Putina. Planowana
jest regionalizacja Ukrainy i wybory we wschodniej części tego państwa. Usankcjonuje
to nie tylko rosyjskie wpływy w Donbasie, ale prawdopodobnie da Putinowi prawo
weta dla aspiracji europejskich lub transatlantyckich Ukrainy. Taki układ
milcząco zaakceptuje też zapewne aneksję Krymu przez Rosję. W tej sytuacji
znacząca jest niedawna wypowiedź Ihora Kołomojskiego – oligarchy, który
wylansował obecnego prezydenta Ukrainy. Powiedział on amerykańskiej gazecie, że
Kijów powinien powrócić do strefy oddziaływania Rosji, gdyż nie może liczyć ani
na wejście do UE, ani NATO. Oznacza to, że Kreml osiągnął najważniejsze cele
swojej agresywnej polityki, przede wszystkim zatrzymał dalszą ekspansję Zachodu
we własnej strefie wpływów. Ta sama tendencja jest widoczna w przypadku
powstrzymania rozszerzenia Unii na Bałkany Zachodnie. Nic więc dziwnego, że rosyjski
ambasador przy UE z zadowoleniem przyjął zatrzymanie przez Francję tego procesu.
Macron jest obrońcą ładu
wielobiegunowego, co rozumie jako dystansowanie się wobec Waszyngtonu i
szukanie porozumienia z Moskwą oraz Pekinem. W czasie jego wizyty w Szanghaju
tematem rozmów z przewodniczącym Xi były nowe regulacje WTO, ponownie w kontrze
do polityki USA. Eskalacja wojny handlowej UE ze Stanami Zjednoczonymi może
przyspieszyć realizację celów Paryża, ale należy wątpić, czy przysłuży się to
Europie. Skoro nawet USA mają trudności w powstrzymywaniu ekspansji geoekonomicznej
Chin, to tym bardziej będzie to trudne dla osamotnionej Europy. Chyba, że
Macron po raz kolejny zadowoli się zawarciem porozumienia na warunkach dyktowanych
przez rywala.
Celem francuskiego
prezydenta jest strukturalna przebudowa rynku wewnętrznego. Obejmuje to szereg
elementów, poczynając od wprowadzenia unii transferowej w strefie euro, a
zakończywszy na harmonizacji podatkowej i standardów socjalnych w UE. W ten
sposób zamierza poprawić konkurencyjność francuskich przedsiębiorstw na rynku
wewnętrznym i zarazem pogorszyć firm z państw mniej regulowanych lub o niższych
kosztach produkcji.
Chodzi też o promocję
europejskich czempionów, przede wszystkim rozumianych jako korporacje z
kapitałem francuskim. Warto przypomnieć, że nowym „superkomisarzem” (odpowiedzialnym
za rynek wewnętrzny, politykę przemysłową, obronną, kosmiczną i technologie
cyfrowe) będzie zaufany współpracownik prezydenta Francji – Thierry Breton. Ten
sam, któremu w roku 2010 Macron – wówczas bankier Rothschilda – doradzał w
sprawie przejęcia przez kierowaną przez Bretona firmę Atos części niemieckiego
Simensa. Później Macron był ponoć pomysłodawcą, a na pewno orędownikiem, fuzji
francuskiego Alstoma z Simensem. Przeciwko jego koncepcji czempionów oraz
odejściu od zasad polityki konkurencji występują mniejsze kraje, m.in. państwa
Beneluksu, nordyckie i Hiszpania. Celem Macrona jest też silniejsze otwarcie
wspólnego rynku na produkty, usługi oraz inwestycje europejskich czempionów, a
jednocześnie ograniczenie dostępu do tego rynku przez zewnętrznych konkurentów.
Dotyczy to m.in. korporacji internetowych i zbrojeniowych, przede wszystkim
amerykańskich.
Francja dąży od lat do koncentracji
władzy w unijnym centrum, najlepiej w strefie euro. Tego typu pomysły są
promowane pod hasłem „Europy dwóch prędkości” lub „Europy koncentrycznych
kręgów”. Ich najważniejszym skutkiem jest zwiększenie asymetrii w polityce
europejskiej, czyli wzmocnienie roli zachodniej części UE i osłabienie
wschodniej. Jednym z przykładów praktycznej realizacji tej wizji jest ostatnia
obsada najwyższych stanowisk w instytucjach unijnych, gdzie zabrakło miejsca
dla przedstawicieli Europy Środkowej. Innym przejawem są nominacje na
stanowiska przewodniczących komisji w Parlamencie Europejskim. Na dwadzieścia
dwie komisje tylko dwie przypadły przedstawicielom z naszej części Europy. Tymczasem
Niemcy objęli pięć, zaś Francuzi cztery stanowiska. Wzmocnieniem dominacji obu
krajów w instytucjach międzyrządowych będzie poszerzenie zakresu głosowania
większościowego.
Podsumowując, celem ofensywy
Macrona jest fundamentalna zmiana procesów integracyjnych. Jest ona wymuszana
przez niekonwencjonalną metodę jego działania. Ma ona zmienić architekturę
strategiczną w Europie, wprowadzić nowy system gospodarczy na rynku wewnętrznym
i pogłębić asymetrię zarządzania. Pod szyldem tworzenia „europejskiej
suwerenności” Paryż forsuje rozwiązania zgodne z własnymi interesami. Czy jest
to jednak korzystne dla całej Europy? Z pewnością wywoła to dodatkowe konflikty
w osłabionej kryzysami Unii.
Socjolog, politolog i historyk. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w analizie polityk gospodarczych w UE i w państwach członkowskich, a także w zarządzaniu publicznym, geoekonomii, europeizacji i myśli teoretycznej dotyczącej integracji europejskiej. Ostatnio opublikował: „Pokryzysowa Europa” (PISM 2018). Stypendysta Uniwersytetu w Oxfordzie, Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, Uniwersytetu Yale, Uniwersytetu Georgetown, a także instytutu Nauk Społecznych im. Max’a Planck’a w Kolonii.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Czy Unia przetrwa Macrona?
Artykuł opublikowany w Rzeczpospolitej 15.12.2019
Wyjście Zjednoczonego Królestwa z UE stało się strategiczną okazją dla elit francuskich do forsowania własnej wizji integracji europejskiej. Dodatkowym sygnałem do ofensywy politycznej jest słabość Niemiec, które borykają się z problemami na własnym podwórku. Kolejne trudności zdają się wręcz pobudzać Emmanuela Macrona do coraz bardziej niekonwencjonalnych działań. Jego metoda przypomina jako żywo sposób postępowania Donalda Trumpa. Podejmuje jednostronne działania, nie liczy się z sojusznikami, łamie procedury i obyczaje, wreszcie stawia interesy własnego kraju na pierwszym miejscu. Macron stara się pobudzić Unię do zmian. Niemniej jego niestandardowe działania – zamiast uzdrowić UE – mogą przyczynić się do kolejnych problemów.
Macron niejednokrotnie powołuje się na interesy europejskie. Starał się je też promować w Szanghaju, kiedy to w trakcie rozmowy z przewodniczącym Xi Jinpingiem finalizowano umowę między UE a ChRL o ochronie własności znaków towarowych około stu europejskich produktów spożywczych. Spośród nich największa część przypadła na towary francuskie. Wielu komentatorów zwracało uwagę, że prezydent Francji nie ma żadnego formalnego mandatu do reprezentowania UE w tych rozmowach. Macron uzgodnił też z chińskim przywódcą, że administracja tego państwa oraz Agencja Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego zgodzą się na udzielenie odpowiednich certyfikatów, które pozwolą włosko-francuskiej spółce ATR eksportować samoloty na rynek chiński. Nie tylko łamie to unijne procedury, ale pokazuje rosnące ambicje Macrona do sterowania administracją unijną. Nowy skład Komisji Europejskiej jest odbierany za sukces Paryża. Wielu ekspertów uznało, że wzmocni to wpływ tej stolicy na biurokratów brukselskich. Niemniej wizyta w Szanghaju dowodzi, że francuskiemu prezydentowi nie wystarcza rola kierującego Unią z tylnego siedzenia i jest gotów do przejęcia samej kierownicy.
Latem tego roku stwierdził w trakcie spotkania z Władimirem Putinem, że Unia powinna przezwyciężyć „nieporozumienia” z Rosją, która jest przecież „głęboko Europejska” i szukać nowego ładu sięgającego od Lizbony do Władywostoku. Wywołało to pytanie w wielu stolicach: kto dał Francuzowi mandat do negocjowania nowej architektury strategicznej w Europie? Jeszcze większe zamieszanie wywołał jego wywiad, w którym uznał, że NATO doświadcza „śmierci mózgowej”. Powątpiewał też, czy nadal obowiązują zobowiązania sojusznicze paktu północnoatlantyckiego. Wśród oburzonych wobec tych wypowiedzi byli m.in. politycy niemieccy. Angela Merkel odcięła się od tych stwierdzeń. Jej protegowana do fotela kanclerskiego Annegret Kramp-Karrenbauer uznała, że jest to przejaw dążeń Paryża do autonomii strategicznej wobec USA i próba zastąpienia NATO przez unijną politykę obrony. Macron celuje też w jednostronnych decyzjach, które blokują możliwości konsensusu w ramach wszystkich państw. Przykładem może być jego blokada dla rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych UE z Północną Macedonią i Albanią.
Metoda Macrona opiera się na przypisywaniu sobie proeuropejskich intencji i odmawiania ich oponentom. Jednocześnie polega na izolowaniu przeciwników. W przypadku Polski, która w wielu sprawach ma odmienne podejście do integracji, wykorzystywane są zarzuty dotyczące autorytarnych rządów i łamania praworządności. Dodatkowo Macron osłabia spójność Europy Środkowej starając się w miarę możliwości pozyskać niektóre państwa tego regionu dla swojej polityki. Tak było w czasie jego tournée z 2017 roku, kiedy promował dyrektywę o pracownikach delegowanych.
Wyjątkowość francuskiego prezydenta polega nie tylko na metodzie działania. Dużo ważniejsza jest zmiana strategiczna, którą pragnie zaaplikować Europie. Celem jest oddalenie Unii od Stanów Zjednoczonych i jednocześnie zbliżenie z Moskwą. Warunkiem dla tej zasadniczej zmiany jest ułożenie relacji między Ukrainą i Federacją Rosyjską. Choć zawarcie pokoju na wschodniej flance UE jest ze wszech miar pożądane, to zapewne odbywać się to będzie w dużym stopniu na warunkach Putina. Planowana jest regionalizacja Ukrainy i wybory we wschodniej części tego państwa. Usankcjonuje to nie tylko rosyjskie wpływy w Donbasie, ale prawdopodobnie da Putinowi prawo weta dla aspiracji europejskich lub transatlantyckich Ukrainy. Taki układ milcząco zaakceptuje też zapewne aneksję Krymu przez Rosję. W tej sytuacji znacząca jest niedawna wypowiedź Ihora Kołomojskiego – oligarchy, który wylansował obecnego prezydenta Ukrainy. Powiedział on amerykańskiej gazecie, że Kijów powinien powrócić do strefy oddziaływania Rosji, gdyż nie może liczyć ani na wejście do UE, ani NATO. Oznacza to, że Kreml osiągnął najważniejsze cele swojej agresywnej polityki, przede wszystkim zatrzymał dalszą ekspansję Zachodu we własnej strefie wpływów. Ta sama tendencja jest widoczna w przypadku powstrzymania rozszerzenia Unii na Bałkany Zachodnie. Nic więc dziwnego, że rosyjski ambasador przy UE z zadowoleniem przyjął zatrzymanie przez Francję tego procesu.
Macron jest obrońcą ładu wielobiegunowego, co rozumie jako dystansowanie się wobec Waszyngtonu i szukanie porozumienia z Moskwą oraz Pekinem. W czasie jego wizyty w Szanghaju tematem rozmów z przewodniczącym Xi były nowe regulacje WTO, ponownie w kontrze do polityki USA. Eskalacja wojny handlowej UE ze Stanami Zjednoczonymi może przyspieszyć realizację celów Paryża, ale należy wątpić, czy przysłuży się to Europie. Skoro nawet USA mają trudności w powstrzymywaniu ekspansji geoekonomicznej Chin, to tym bardziej będzie to trudne dla osamotnionej Europy. Chyba, że Macron po raz kolejny zadowoli się zawarciem porozumienia na warunkach dyktowanych przez rywala.
Celem francuskiego prezydenta jest strukturalna przebudowa rynku wewnętrznego. Obejmuje to szereg elementów, poczynając od wprowadzenia unii transferowej w strefie euro, a zakończywszy na harmonizacji podatkowej i standardów socjalnych w UE. W ten sposób zamierza poprawić konkurencyjność francuskich przedsiębiorstw na rynku wewnętrznym i zarazem pogorszyć firm z państw mniej regulowanych lub o niższych kosztach produkcji.
Chodzi też o promocję europejskich czempionów, przede wszystkim rozumianych jako korporacje z kapitałem francuskim. Warto przypomnieć, że nowym „superkomisarzem” (odpowiedzialnym za rynek wewnętrzny, politykę przemysłową, obronną, kosmiczną i technologie cyfrowe) będzie zaufany współpracownik prezydenta Francji – Thierry Breton. Ten sam, któremu w roku 2010 Macron – wówczas bankier Rothschilda – doradzał w sprawie przejęcia przez kierowaną przez Bretona firmę Atos części niemieckiego Simensa. Później Macron był ponoć pomysłodawcą, a na pewno orędownikiem, fuzji francuskiego Alstoma z Simensem. Przeciwko jego koncepcji czempionów oraz odejściu od zasad polityki konkurencji występują mniejsze kraje, m.in. państwa Beneluksu, nordyckie i Hiszpania. Celem Macrona jest też silniejsze otwarcie wspólnego rynku na produkty, usługi oraz inwestycje europejskich czempionów, a jednocześnie ograniczenie dostępu do tego rynku przez zewnętrznych konkurentów. Dotyczy to m.in. korporacji internetowych i zbrojeniowych, przede wszystkim amerykańskich.
Francja dąży od lat do koncentracji władzy w unijnym centrum, najlepiej w strefie euro. Tego typu pomysły są promowane pod hasłem „Europy dwóch prędkości” lub „Europy koncentrycznych kręgów”. Ich najważniejszym skutkiem jest zwiększenie asymetrii w polityce europejskiej, czyli wzmocnienie roli zachodniej części UE i osłabienie wschodniej. Jednym z przykładów praktycznej realizacji tej wizji jest ostatnia obsada najwyższych stanowisk w instytucjach unijnych, gdzie zabrakło miejsca dla przedstawicieli Europy Środkowej. Innym przejawem są nominacje na stanowiska przewodniczących komisji w Parlamencie Europejskim. Na dwadzieścia dwie komisje tylko dwie przypadły przedstawicielom z naszej części Europy. Tymczasem Niemcy objęli pięć, zaś Francuzi cztery stanowiska. Wzmocnieniem dominacji obu krajów w instytucjach międzyrządowych będzie poszerzenie zakresu głosowania większościowego.
Podsumowując, celem ofensywy Macrona jest fundamentalna zmiana procesów integracyjnych. Jest ona wymuszana przez niekonwencjonalną metodę jego działania. Ma ona zmienić architekturę strategiczną w Europie, wprowadzić nowy system gospodarczy na rynku wewnętrznym i pogłębić asymetrię zarządzania. Pod szyldem tworzenia „europejskiej suwerenności” Paryż forsuje rozwiązania zgodne z własnymi interesami. Czy jest to jednak korzystne dla całej Europy? Z pewnością wywoła to dodatkowe konflikty w osłabionej kryzysami Unii.
Autor
prof. Tomasz G. Grosse
Socjolog, politolog i historyk. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w analizie polityk gospodarczych w UE i w państwach członkowskich, a także w zarządzaniu publicznym, geoekonomii, europeizacji i myśli teoretycznej dotyczącej integracji europejskiej. Ostatnio opublikował: „Pokryzysowa Europa” (PISM 2018). Stypendysta Uniwersytetu w Oxfordzie, Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, Uniwersytetu Yale, Uniwersytetu Georgetown, a także instytutu Nauk Społecznych im. Max’a Planck’a w Kolonii.