Zasada, że przełożony zarabia mniej niż podwładny, jest absurdalna – mówi w wywiadzie dla DGP Paweł Soloch, ekspert Instytutu Sobieskiego z zakresu administracji publicznej i bezpieczeństwa narodowego, podsekretarz stanu w MSWiA w latach 2005–2007.
Czy to normalna sytuacja, w której szef zarabia mniej niż podwładny?
W administracji samorządowej nie jest to dobra praktyka. Podobnie się dzieje na szczeblu rządowym. Z pełnieniem obowiązków wiąże się odpowiedzialność. Polityczni kierownicy podejmują decyzje często związane z odpowiedzialnością karną. A mimo to wskutek kagańcowych ograniczeń nałożonych na wynagrodzenia zarabiają mniej niż podlegli im urzędnicy. Można to tłumaczyć tak, że urzędnicy niższych szczebli są często fachowcami i trzeba płacić za ich usługi. Ale zasada, że szef zarabia mniej niż podwładny, jest absurdalna. Bo choć dokumenty przygotowują urzędnicy fachowcy, to ostatecznie ich przełożony, składając na nich swój podpis, ponosi całą odpowiedzialność.
Różnica w zarobkach prezydenta stolicy i wójta zarządzającego gminą do 15 tys. mieszkańców wynosi ok. 1,5 tys. zł. Czy nie jest to trochę dziwne?
To jest w oczywisty sposób niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę ciężar odpowiedzialności. Choć bywa tak, że prezydenci jeszcze sobie dorabiają, np. na uczelni, jak choćby prezydenci Krakowa i Warszawy. Jeśli chodzi o wójtów, wątpię, by za każdym razem praca zajmowała im ponad 40 godzin tygodniowo. Zakres obowiązków i czasu, który trzeba na nie poświęcić, jest nieproporcjonalny do tego, czym musi się zajmować prezydent dużego miasta. Dlatego uważam, że prezydenci miast zarabiają za mało.
Były ekspert w dziedzinach Bezpieczeństwo, Obronność i Administracja. Były prezes Zarządu. Obecnie Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wcześniej między innymi członek Rady Służby Cywilnej (2010-2012), doradca Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego (2007-2010), podsekretarz stanu w MSWiA, szef Obrony Cywilnej Kraju (2005-2007). Ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, absolwent studiów podyplomowych w l’Institut de Hautes Études en Administration Publique (IDHEAP) w Lozannie, absolwent École Nationale d’Administration (ENA) w Paryżu.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Obecny system jest niezdrowy. Pracownik nie może zarabiać więcej niż szef
Zasada, że przełożony zarabia mniej niż podwładny, jest absurdalna – mówi w wywiadzie dla DGP Paweł Soloch, ekspert Instytutu Sobieskiego z zakresu administracji publicznej i bezpieczeństwa narodowego, podsekretarz stanu w MSWiA w latach 2005–2007.
Czy to normalna sytuacja, w której szef zarabia mniej niż podwładny?
W administracji samorządowej nie jest to dobra praktyka. Podobnie się dzieje na szczeblu rządowym. Z pełnieniem obowiązków wiąże się odpowiedzialność. Polityczni kierownicy podejmują decyzje często związane z odpowiedzialnością karną. A mimo to wskutek kagańcowych ograniczeń nałożonych na wynagrodzenia zarabiają mniej niż podlegli im urzędnicy. Można to tłumaczyć tak, że urzędnicy niższych szczebli są często fachowcami i trzeba płacić za ich usługi. Ale zasada, że szef zarabia mniej niż podwładny, jest absurdalna. Bo choć dokumenty przygotowują urzędnicy fachowcy, to ostatecznie ich przełożony, składając na nich swój podpis, ponosi całą odpowiedzialność.
Różnica w zarobkach prezydenta stolicy i wójta zarządzającego gminą do 15 tys. mieszkańców wynosi ok. 1,5 tys. zł. Czy nie jest to trochę dziwne?
To jest w oczywisty sposób niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę ciężar odpowiedzialności. Choć bywa tak, że prezydenci jeszcze sobie dorabiają, np. na uczelni, jak choćby prezydenci Krakowa i Warszawy. Jeśli chodzi o wójtów, wątpię, by za każdym razem praca zajmowała im ponad 40 godzin tygodniowo. Zakres obowiązków i czasu, który trzeba na nie poświęcić, jest nieproporcjonalny do tego, czym musi się zajmować prezydent dużego miasta. Dlatego uważam, że prezydenci miast zarabiają za mało.
Źródło: Gazeta Prawna. Czytaj dalej…
Autor
Paweł Soloch
Były ekspert w dziedzinach Bezpieczeństwo, Obronność i Administracja. Były prezes Zarządu. Obecnie Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wcześniej między innymi członek Rady Służby Cywilnej (2010-2012), doradca Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego (2007-2010), podsekretarz stanu w MSWiA, szef Obrony Cywilnej Kraju (2005-2007). Ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, absolwent studiów podyplomowych w l’Institut de Hautes Études en Administration Publique (IDHEAP) w Lozannie, absolwent École Nationale d’Administration (ENA) w Paryżu.