Wielu prawników działa pro bono, jednak wizerunek tego środowiska jest nadal zły. Czym prawnicy sobie na to zasłużyli? Justyn Piskorski: Niestety, środowisko od wielu lat na to pracowało. Najwięcej zła robi ograniczenie dostępu do zawodów takich jak adwokaci i radcowie.
Próby podejmowania działalności prospołecznej nie ratują sytuacji?
Działalność pro bono wielu prawników zaczęła się pod presją środowisk uniwersyteckich. Przy każdym wydziale prawa funkcjonuje dziś studencka bezpłatna poradnia. To przymusiło korporacje prawnicze do podjęcia podobnych działań.
Dużo osób korzysta z bezpłatnych porad prawników?
Do studenckich poradni wciąż zgłasza się wiele osób. Także ci, którzy mówią, że próbowali korzystać wcześniej z bezpłatnych porad doświadczonych prawników, ale okazywały się one nieefektywne. Niektórzy twierdzą wręcz, że działalność pro bono tych prawników w gruncie rzeczy polega na rozdawaniu wizytówek z terminami, kiedy można przyjść po płatną poradę.
Zna pan ten dowcip: „Lekarz pyta pacjenta, dlaczego chciał, by przeszczepili mu serce prawnika. – To proste – mówi facet. – Chciałem mieć serce, które nie było używane”.
Wśród prawników jest na pewno bardzo wiele osób szlachetnych, angażujących się społecznie. Jednak są i prawnicy, którzy wizerunek środowiska psują, żądając niebotycznych stawek za swoje usługi. Dla kogoś, kto zarabia 3000 zł miesięcznie, konieczność zapłacenia 1500 zł za proste pismo procesowe musi wydawać się olbrzymią niesprawiedliwością.
Podobno moda na niechęć do prawników przyszła do nas z USA. Tam krąży inny żart: „Co to jest: 16 tys. prawników na dnie zatoki San Francisco? Dobry początek”.
Prawnicy w Ameryce są nielubiani, ale to stały element codziennego życia. W Polsce natomiast problemem są nieefektywne sądy i powszechne poczucie niesprawiedliwości.
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się zagadnieniami prawa karnego międzynarodowego, prawa karnego Unii Europejskiej oraz szeroko pojętą polityką kryminalną.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Prawnicy zapracowali na swój wizerunek
Wielu prawników działa pro bono, jednak wizerunek tego środowiska jest nadal zły. Czym prawnicy sobie na to zasłużyli?
Justyn Piskorski: Niestety, środowisko od wielu lat na to pracowało. Najwięcej zła robi ograniczenie dostępu do zawodów takich jak adwokaci i radcowie.
Próby podejmowania działalności prospołecznej nie ratują sytuacji?
Działalność pro bono wielu prawników zaczęła się pod presją środowisk uniwersyteckich. Przy każdym wydziale prawa funkcjonuje dziś studencka bezpłatna poradnia. To przymusiło korporacje prawnicze do podjęcia podobnych działań.
Dużo osób korzysta z bezpłatnych porad prawników?
Do studenckich poradni wciąż zgłasza się wiele osób. Także ci, którzy mówią, że próbowali korzystać wcześniej z bezpłatnych porad doświadczonych prawników, ale okazywały się one nieefektywne. Niektórzy twierdzą wręcz, że działalność pro bono tych prawników w gruncie rzeczy polega na rozdawaniu wizytówek z terminami, kiedy można przyjść po płatną poradę.
Zna pan ten dowcip: „Lekarz pyta pacjenta, dlaczego chciał, by przeszczepili mu serce prawnika. – To proste – mówi facet. – Chciałem mieć serce, które nie było używane”.
Wśród prawników jest na pewno bardzo wiele osób szlachetnych, angażujących się społecznie. Jednak są i prawnicy, którzy wizerunek środowiska psują, żądając niebotycznych stawek za swoje usługi. Dla kogoś, kto zarabia 3000 zł miesięcznie, konieczność zapłacenia 1500 zł za proste pismo procesowe musi wydawać się olbrzymią niesprawiedliwością.
Podobno moda na niechęć do prawników przyszła do nas z USA. Tam krąży inny żart: „Co to jest: 16 tys. prawników na dnie zatoki San Francisco? Dobry początek”.
Prawnicy w Ameryce są nielubiani, ale to stały element codziennego życia. W Polsce natomiast problemem są nieefektywne sądy i powszechne poczucie niesprawiedliwości.
Źródło: Rzeczpospolita. Czytaj dalej…
Autor
prof. Justyn Piskorski
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się zagadnieniami prawa karnego międzynarodowego, prawa karnego Unii Europejskiej oraz szeroko pojętą polityką kryminalną.