Marek Dietl, doradca ekonomiczny prezydenta Andrzeja Dudy, w jego imieniu walczył o przewalutowanie kredytów frankowych. Teraz przyznaje, że ma poczucie porażki. Ale przestrzega banki, że ich zwycięstwo może być pyrrusowe.
Eryk Stankunowicz: To Pan doradza prezydentowi w sprawie kredytów frankowych?
Marek Dietl: Tak. Dołączyłem do Kancelarii Prezydenta pięć tygodni po ogłoszeniu pierwszego pakietu tzw. ustaw frankowych. Franki stały się więc pierwszym zagadnieniem, którym się zająłem.
Niech idą do sądów, ustawowego przewalutowania nie będzie, trzeba chronić banki – tak w lutym zamknął temat prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ma Pan poczucie porażki?
Porażki, hm… może tak. Uważam przewalutowanie po kursie sprawiedliwym, a więc takim, który zrównuje koszty kredytu dla kredytobiorców walutowych i złotowych, za optymalne rozwiązanie dla wszystkich stron. Ale to jest większa porażka banków niż nasza.
Dlaczego?
Dla banków kredyt walutowy to konieczność utrzymania pasywów w walutach obcych oraz wyższej alokacji kapitału własnego. Koszty tego zabezpieczenia są średnio trzykrotnie wyższe niż w przypadku kredytów złotowych. Przewalutowanie kredytów frankowych po kursie sprawiedliwym uwolniłoby masę pieniądza zamrożonego teraz w bankach, którą mogłyby przekierować na udzielanie znacznie lepiej opłacalnych kredytów złotowych. Według moich wyliczeń w ten sposób banki mogłyby w ciągu czterech lat odzyskać koszty, jakie poniosłyby w wyniku przewalutowania kredytów. Innymi słowy, przewalutowanie kredytów frankowych byłoby dla banków znakomitą inwestycją we własny rozwój.
To dlaczego nie chcą przewalutowania?
Nie wiem…
Proszę postawić hipotezę.
Wydaje mi się, że banki bardzo się obawiają precedensów w rodzaju będzie susza – rolnicy przestaną oddawać swoje kredyty. Być może banki uważają, że część kredytobiorców odebrałaby przewalutowanie jako oznakę ich słabości. I sygnał, że jak się im dostatecznie długo skacze po głowie, to się wyskacze swoje.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
To nie koniec batalii o kredyty frankowe
Marek Dietl, doradca ekonomiczny prezydenta Andrzeja Dudy, w jego imieniu walczył o przewalutowanie kredytów frankowych. Teraz przyznaje, że ma poczucie porażki. Ale przestrzega banki, że ich zwycięstwo może być pyrrusowe.
Eryk Stankunowicz: To Pan doradza prezydentowi w sprawie kredytów frankowych?
Marek Dietl: Tak. Dołączyłem do Kancelarii Prezydenta pięć tygodni po ogłoszeniu pierwszego pakietu tzw. ustaw frankowych. Franki stały się więc pierwszym zagadnieniem, którym się zająłem.
Niech idą do sądów, ustawowego przewalutowania nie będzie, trzeba chronić banki – tak w lutym zamknął temat prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ma Pan poczucie porażki?
Porażki, hm… może tak. Uważam przewalutowanie po kursie sprawiedliwym, a więc takim, który zrównuje koszty kredytu dla kredytobiorców walutowych i złotowych, za optymalne rozwiązanie dla wszystkich stron. Ale to jest większa porażka banków niż nasza.
Dlaczego?
Dla banków kredyt walutowy to konieczność utrzymania pasywów w walutach obcych oraz wyższej alokacji kapitału własnego. Koszty tego zabezpieczenia są średnio trzykrotnie wyższe niż w przypadku kredytów złotowych. Przewalutowanie kredytów frankowych po kursie sprawiedliwym uwolniłoby masę pieniądza zamrożonego teraz w bankach, którą mogłyby przekierować na udzielanie znacznie lepiej opłacalnych kredytów złotowych. Według moich wyliczeń w ten sposób banki mogłyby w ciągu czterech lat odzyskać koszty, jakie poniosłyby w wyniku przewalutowania kredytów. Innymi słowy, przewalutowanie kredytów frankowych byłoby dla banków znakomitą inwestycją we własny rozwój.
To dlaczego nie chcą przewalutowania?
Nie wiem…
Proszę postawić hipotezę.
Wydaje mi się, że banki bardzo się obawiają precedensów w rodzaju będzie susza – rolnicy przestaną oddawać swoje kredyty. Być może banki uważają, że część kredytobiorców odebrałaby przewalutowanie jako oznakę ich słabości. I sygnał, że jak się im dostatecznie długo skacze po głowie, to się wyskacze swoje.
Źródło: Forbes. Czytaj dalej…
Autor
Marek Dietl